Azymuciak 2012, czyli angielski humor

Po prawie dwóch tygodniach od zakończenia XIX Radzyńskich Marszy na Orientację Azymuciak pojawił się wreszcie protokół z wynikami z tych zawodów. Gdyby organizator spędził tyle samo czasu na przygotowanie samych zawodów można by je uznać za perfekcyjne. Niestety, nie można, a lista zastrzeżeń dotyczących zarówno organizacji, jak i sędziowania jest w tym roku dłuższa niż zwykle. Zapracował na to w szczególności etap nocny dla kategorii TS, w którym start można śmiało określić jako przeżycie rodem z filmów Monty Pythona. Jednym słowem opary absurdu.

Azymuciak w ramach ekskluzywnego cyklu Pucharu Polski w Marszach na Orientację jest organizowany średnio co dwa lata i tak samo często perspektywa startu w nim przyprawia mnie o drżenie rąk. Najczęściej strach przed zmarnowaniem weekendu nie pozwala mi na uczestnictwo, ale w tym roku kierowany wrodzoną pazernością (do zdobycia był Pucharek Polski) wymiękłem, przyjechałem i... jedyne co mnie zaskoczyło to nadspodziewanie dobre etapy dzienne. Reszta niestety spełniała radzyńskie normy, czyli mapy z Marsa, ponury las, teren nudny jak flaki z olejem i poważne problemy z jakością sędziowania.

Wspominany już nocny etap to niedościgniony wzór do...nienaśladowania. Fascynacja tangramami budowniczego trasy nie wydaje się być wystarczającym powodem do zmuszania uczestników bądź co bądź marszy na orientację do długotrwałego marznięcia podczas układania figurki, której ułożenie i tak niewiele dawało. Nadal nie wiadomo było w którą stronę idzie trasa, a treść na mapie była bardziej skąpa niż... no może nie będę nikogo obrażał:)

Ale nie ma co więcej strzępić języka. Było, jak było i już się skończyło. Wyniki można znaleźć w załączniku, mapkę z etapu nocnego poniżej, a na osłodę galeria fotek w miejscu stosownym.

ZałącznikWielkość
PDF icon Azymuciak_2012_Wyniki.pdf2.91 MB