W międzynarodowej obsadzie

Dobiegła końca szósta runda Pucharu Warszawy i Mazowsza w Rowerowej Jeździe na Orientację w której po raz pierwszy w historii pucharowych zmagań uczestniczył zawodnik z Hiszpanii. Był bardzo zadowolony z tras i map i zapowiedział swój przyjazd na kolejną rundę.

W porównaniu z ubiegłym rokiem stan wody w bagienkach znacznie się podniósł, dzięki czemu większość uczestników miało okazję skorzystać z borowinowych okładów na swoje zmęczone nogi i wcale nie trzeba po to jechać do sanatorium. Pojawiły się też komary, ale biorąc pod uwagę miejsce rozgrywania zawodów, które wokół jest otoczone bagnami to i tak nie było jeszcze tak źle. Komary w pewnym stopniu powodują, że uczestnicy znacznie szybciej pokonują trasę, bowiem każdy postój w terenie powoduje, że narażamy się na złośliwe ukąszenie owada. Był też sporo pajęczyn w lesie, ale to już mniej uciążliwe niż komary.

Centrum tradycyjnie bardzo piękne i funkcjonalne - można było spokojnie posiedzieć pomiędzy etapami na ławkach i regenerować siły przed kolejnym startem. Na koniec imprezy, kiedy na trasie pozostała już tylko rodzina Bernady spadł niezły deszcz, ale był cieplutki i tylko spowodował radość u dzieciaków. Uczestnicy pozostawili w centrum zawodów trochę rzeczy. Będą one do odebrania podczas kolejnej rundy za dwa tygodnie w Międzylesiu i Aninie, która będzie jednocześnie drugą rundą Grand Prix Dzielnicy Wawer w RJnO. Komunikat techniczny zostanie opublikowany we wtorek, a tymczasem zapraszam do analizy wyników i map z trasami dostępnych juz na stronie Pucharu.

Komentarze

Wydawałoby się, że pechowa

Wydawałoby się, że pechowa jest 13. W niedzielę dla mnie okazała się pechowa 12 i to dwa razy! Na początek sprint (trasa czerwona).

Pierwsze PK dosyć proste, ale wymagające trochę wdrapywania się na górki. Do PK 6 wybieram wariant asfaltem (bo jakoś nie zauważyłem ścieżki przez las). Do PK 7 celowo wracam aby wybrać łatwieszy wariant nawigacyjnie. Ścieżka im bliżej bagien tym stawała się coraz mniej widoczna i przyjazna do jazdy. Dalsze PK bez większej historii aż do PK 11. Do PK 12 wymyśliłem sobie wariant od północy z jazdą po asfalcie i skrętem w ukośną ścieżkę. Wariant może dobry, ale gorzej z wykonaniem. W lesie w tym rejonie sporo szerokich ścieżek, których nie ma na mapie i decyduję się na skręt w jedną z nich. Dziwne, że nie zapaliła mi się lampka - ta ścieżka nie jest pod ostrym kątem. No nic, jadę i widzę lampion, ale okazuje się, że to nie jest mój. Otoczenie nijak nie zgadza się z mapą (poza tym, że jestem na górze skarpy). Efekt mojego błądzenia można "podziwiać" poniżej:

Zamiast od razu z PK 11 pojechać na południe (gdzie i tak w końcu wylądowałem) to zachciało mi się czesać las. Z pkt. A do pkt. B (to nie jest zadanie matematyczne laugh) przemieszczałem się (bo nie wiem czy można to nazwać jazdą) 4:00 min, z B do C - 6:50 min (!), w tym megaschody pod górę. Taki mały odcinek tak długo i tak dookoła. Masakra. To jest przykład jak nie należy jeździć na orientację. Do PK 13 już nie kombinuję za bardzo tylko jadę górą skarpy, a do mety wybieram wariant "nie przez kładki nad bagnem".

Sprint był dosyć męczący fizycznie więc na średni ruszam po dłuższym odpoczynku (i tak to niewiele dało jeśli chodzi o regenerację sił). Mapa robi wrażenie, zwłaszcza ta kreska przez środek bagna. Ale to będzie później. Z PK 3 na 4 wybieram wariant asfaltem i gdzieś tam trzeba będzie skręcić. Chyba dzięki nam ta ścieżka (do PK 4) jest coraz bardziej przejezdna. Do PK 5 znów wybieram wariant dookoła - tylko rzuciłem okiem na ścieżkę oznaczoną kropkami na mapie i jadę dalej asfaltem. Do PK 10 wybieram wariant południowy. Co ciekawe - niewiele przed lampionem nawet zastanawiałem się czy ja jestem na dobrej ścieżce - jadę i jadę, niby jest cały czas prosto, ale czy ja nie jestem przypadkiem na ścieżce bardziej na wschód? Do PK 11 była chwila zawahania czy jechać krótszą drogą i jednak wygrał wariant dookoła. I kolejna 12. Tu były tylko dwa warianty - albo w prawo albo w lewo. Skuszony szybszymi drogami od strony wschodniej wybieram ten wariant. Po drodze lokalizuję położenie PK 13 (tzn. gdzie później skręcić aby dojechać do lampionu) i niestety niewiele dalej skończyła się w miarę szybka jazda za sprawą podmokłego terenu. Na dodatek w okolicach PK 12 zaliczam nadprogramowy spacer w kierunku bagna klnąc pod nosem gdzie to teraz stawiane są te lampiony. Cały przejazd "skręt do 13"-12-"skręt do 13" zajął mi 12 minut(!). Kolejna dwunastka tego dnia - przypadek? Dalsza jazda już bez błędów i przy okazji obserwacja z asfaltu gdzie powinienem był skręcić na sprincie.

Trasy ciekawe i wymagające. To nie był mój dzień, ale na pewno był to dobrze spędzony czas. 

Sprint - trasa czarna

Co do sprintu to zgadzam się z Adamem. Niby teren znany, ale działy się cyrki.

Początek ok. Wyjazd z bramy, dojazd do ścieżki i przejazd przez kładkę. W tamtym roku wyłożyłem się na mokrej kładce, a tego dnia też prawie przeleciałem zawadzając o balustradę. Do p.1 trochę sobie skróciłem. Dobrze, bo od zachodu była spora wycieczka na ścieżce w tej chwili. Potem miałem jechać do p.2, ale coś się zaugerowałem ruchami Adama (Adam jak pisał był chyba pomiędzy punktem B i C;) ). No i szukałem p.3 zamiast p.2. Ocnkąłem się i potem po kolei, choć chwilę też szukałem p.3. Do p.6 nie trafiłem w ścieżkę i zrobiłem pętlę. Warto patrzeć na kompas. Jak zobaczyłem asfalt to zostało mi pojechać już od zachodu. Od p.9. czułem dzień poprzedni więc szukałem najkrótszej drogi przez las. Kolejne punkty "łykałem" ale wolno. Jak mnie minął Grzesiek to mogłem mu tylko pomachać. Czas daleki od ideału:)

Średni, trasa czerwona

Po sprincie wybrałem trasę czerwoną. Przed startem wypiłem chyba baniak wody. Założenie na trasę miałem jedno, omijać piaszczyste górki jak tylko się da:). Z tego względu p.2. wziąłem od północy. Potem wyszło ładne skrócenie z górki do ścieżki przed p.3. Do p.4. zgodnie z taktyką najprościej i najrówniej więc do asfaltu i potem tylko dobrze się wstrzelić. Do p.5 w przeciwieństwie do Adama wybrałem kropki, bo krócej;). P.9 analizowałem pod kątem dojazdu przez górkę od zachodu, ale wybrałem wjazd przez las od wschodu;). Przed p.10 miałem podobne obawy co Adam;). Za to wybrałem do p.11 krótszą ścieżkę. Chyba na okrągło mogło być szybciej. Do p.12 też jechałem od wschodu (bo równiej i szybciej). na p.13 rzuciłem okiem i dalej w błoto do p.12. I też wybrałem wjazd na północ, ale szybko stwierdziłem, że tu nie ma żadnej górki jak przy punkcie na mapie więc wsteczny i pod górę. Tej nie dało się ominąć. Od p.14 do 15 wybrałem najkrótszą drogę, ale jak zobaczyłem tę górę z piachem to od razu wziąłem się za pchanie roweru. Za to punkt był prawie na wprost. Potem p.16 i p17. I co już? Jechałem wpatrzony w mapę czy może nie ma p.18 aby czegoś nie przegapić. Nie było nic więcej więc szutrem do mety. Dobry przejazd, bez spinania. Teren bardzo fajny i dający mejscami w kość.