Kolejne etapy za nami

Dzisiaj frekwencja podczas pokonywania tras na dystansie sprinterskim oraz średnim niż podczas wczorajszego klasyka. Pogoda zgodnie z prognozami dopisała, choć było dość chłodno, ale bez opadów deszczu. Po raz pierwszy w naszym cyklu wystartował zawodnik ze Szwajcarii czyli kolejna z rzędu runda GPDW w RJnO w obsadzie międzynarodowej została rozegrana. Pojawiła się także pokaźna brama startu i mety. Wywiadów z zawodów możemy posłuchać włączając program 3 Polskiego Radia w którym wcześniej także pojawiły się zapowiedzi o zawodach, których wysłuchał jeden z uczestników i był bardzo mile zaskoczony, że właśnie mówiono o RJnO. Zapewne wkrótce pojawią się zdjęcia z dzisiejszych zawodów i wszystkie osoby, które naciskały migawki w swoich telefonach zapraszam do ich umieszczania. Ja też nawet dałem radę kilka fotek zrobić.

Wyniki i aktualna klasyfikacja oczywiście na swoich stałych miejscach i już można rozpocząć przygotowania do kolejnej rundy w październiku, która odbędzie się w Celestynowie i Lasku. Komunikat już gotowy i zapewne wkrótce się pojawi na stronie wraz z możliwością dokonywania zgłoszeń. Dziękuje wszystkim za tak liczne przybycie w ten chłodny i mokry weekend na zawody.

Komentarze

Czerwone Wierchy to może nie

Czerwone Wierchy to może nie były ale leśne pagórki na czerwonej trasie wyglądały po mojemu tak:

Najpierw sprint. P.3 pojawił mi się jakoś tak niespodziewanie:). Do p.6 wolno i czujnie. Natomiast na p.7 to powinienem mieć chyba okulary. Przejechałem obok na góra dwa metry i zrobiłem pętlę bo wylądowałem na kolejnej ścieżce. Strata ok 2,5min. Potem już sprawnie. Za p.10 skróciłem sobie trochę. Całość średnio szybko. Na końcu podjazd pod Ciemniak i zjazd do Mułowej Przełęczy.

Po krótkim biwaku teraz czas wejść na Krzesanicę.

Początek czujnie. Do p.2 za wcześnie skręciłem, ale tu była łatwa korekta. przed podjazdem na dojeździe do p.4 fioletowa linia trochę zasłoniła mi kreskowaną ścieżkę i miałem zająknięcie czy nie objechać góry. Wystarczyło się przyjrzeć i ruszyć dalej przed siebie. Ten p.4. nie był na wprost od zjazdu z górki. Do jazdy na przedłużenie ścieżki  trzeba było odbić w prawo. Wróciłem potem przez las do drogi pod reglami. Do p.6 czujnie i wolno. Do P.7 wdrapałem się  najpierw poza szlakiem i potem "grzbietem grani", ale raczej na okrągło ścieżką pod reglami byłoby szybciej. Przed p.8 był zamknięty szlak i trzeba było objechać dookoła chatki bacy. Ogrodził pastiwsko dla owiec. Dojazd do p.9 chyba przekombinowany, taki krajoznawczy. Na tym odcinku widziałem jaka jest tego dnia różnica mojej jazdy do jazdy późniejszego pierszego pogromcy szlaku czarnego. P.9 był w leju po bombie? Potem ok, aż do p.14 gdzie rozkojarzyłem się przy większej gromadce. Nie wiem czy więcej było ludzi czy psów;). Pomyliły mi się ścieżki i w rezultacie prawie dzwoniłem do TOPRu bo to ok 3min w plecy. Potem jeszcze ostatni szczyt i zjazd do schorniska.

MIło, krajoznawczo, chłodno i ciekawe finisze z górki pod  dużą znaną i dającą miłe wspomnienia metą;). 

I jak to pisał Jan Kasprowicz:

Tak! Chodzę i patrzę, i słucham -
O jakżeż tu miło! jak miło! -
I śledzę, czy coś się tu może
Od kiedyś nie zmieniło?