Za sprawą Czarka Kamińskiego, który jak prawdziwy mesjasz, wskrzesił upadły portal mtbo.pl promujący rowerową jazdę na orientację, możemy do naszej kolekcji dołączyć logo tego pożytecznego serwisu, któremu życzymy długiego i płodnego żywota. Czarek zlitował się także nad promowanymi u nas Mistrzostwami Warszawy i Mazowsza w Rowerowej Jeździe na Orientację i zrobił podobne logo dla tego cyklu, z tym, że w tym przypadku człowieczek na rowerze bez kierownicy przemierza pod górkę Mazowsze, a nie całą Polskę. Dotychczasowa, "tymczasowa" atrapa kończy tam, gdzie jej miejsce, czyli na śmietniku historii.

Dzisiaj w Międzylesiu odbył się ostatni etap Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w Rowerowej Jeździe na Orientację. Na zakończenie organizator zafundował zawodnikom dystans klasyczny i to bez żadnych dodatkowych niespodzianek. Punkty stały dobrze, trasy były fajne, frekwencja rowerowa, czyli pół setki, a szefu zawodów szefował... zaocznie, bo w tym czasie uczestniczył w zebraniu w PZOS headquarters. Być może dlatego wszystko odbyło się bez żadnych niespodzianek:)

Dzisiejszy etap Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w Rowerowej Jeździe na Orientację ponownie znalazł się na kursie kolizyjnym z rozgrywanym w tym samym czasie maratonem rowerowym. Tym razem była to impreza rodzinna, więc i ryzyko staranowania było znacząco mniejsze. Nie oznacza to jednak, że obyło się bez przykrych niespodzianek. Sporo dróg było na rozwidleniach przegrodzonych biało-czerwoną taśmą na wysokości ok. 1 metra wyznaczającą przebieg maratonu. Dobrze by było, żeby w końcu organizatorzy takich imprez przestali zgrywać XVI wiecznych angielskich feudałów i robili je w sposób bardziej koncyliacyjny. Las nie jest ich własnością, a taśmę można przecież na skrzyżowaniu położyć na glebie.

Prace związane z organizacją listopadowego rajdu Funex Orient cały czas posuwają się do przodu. Prawie gotowe są już wszystkie trasy, w tym ta najbardziej ekstremalna, czyli FAR300 dla mieszanych czwórek o nominalnej długości 300 kilometrów. Prawdopodobnie jej uczestnicy będą mieli okazję zapuścić się w zupełną dzicz, czyli lasy otaczające Górę Zelejową koło Chęcin. Przeżycia będą niezapomniane, ale na szczęście meczet nie ma na liście wyposażenia zakazanego w regulaminie zawodów, a długie spodnie o tej porze roku to założy pewnie każdy zawodnik.